wtorek, 22 października 2013

Lights in the sky

Gośka i Łasica wyszły, Kaśka zamknęła się w pokoju, a ja zostałam sama na mojej wieży. Szisza już dawno ostygła, nawet zapach świeczek wywietrzał. Przypominam sobie po kolei wszystkie wieczory o zapachu sziszy, świeczek i perfum Brut.
Potrafię już przeglądać wszystkie zdjęcia i nie czuć nic. Potrafię już słuchać ambientu z shoegaze i nie czuć nic. Potrafię już puszczać kółka z dymu i oglądać Donniego Darko i nie czuć nic. Od czasu do czasu się upewniam, że na pewno nie czuję już nic. Jakbym sama sobie nie ufała, tak jak nie ufałam tamtego wieczoru ponad miesiąc temu. Potrafię już pamiętać dobre rzeczy, i nie czuję nic. Pusto.
Być może za pusto i za samotnie i za wcześnie. Idę zaparzyć kawę. Lubię ten ciemnobrązowy kolor i intensywny zapach.
A mieliśmy pić kawę razem w Nowym Yorku, pamiętasz?

Lights in the sky