poniedziałek, 29 kwietnia 2013

That feeling inside

Ostatnimi dniami towarzyszy mi ciągły niepokój. Dziwne uczucie, ogarniające całe ciało, jakby czekało mnie coś strasznego i nieuniknionego - podobne uczucie do tego, kiedy czekasz na egzamin, szalenie ważny egzamin. Nie umiem tego wyjaśnić. Czasem inni ludzie albo muzyka pozwalają mi zapomnieć, ale to nigdy nie działa na dłuższą metę. A potem siedzę jak w letargu, scrollując wszystkie znane mi nigdy niekończące się portale i czekam, aż minie. Nie mija. Sen jest jedyną prawdziwą ucieczką od tego uczucia - dlatego śpię dużo, choć zaraz po przebudzeniu znowu wraca, ze zdwojoną siłą. Mrowiące, chłodne uczucie wokół klatki piersiowej, gardła i ramion, spływające w dół, w okolice żołądka. Nieprzerwanie, non stop. Proszę, niech przestanie. [X]

sobota, 27 kwietnia 2013

Just let go

Co robisz, kiedy pokłócisz się z kimś, kto jest dla Ciebie szalenie ważny, kiedy myśl o tej osobie odbiera Ci możliwość robienia czegokolwiek innego? Kiedy sprawdzasz fejsbuka, skejpa i telefon co minutę z nadzieją, że dostaniesz jakąś wiadomość, a jedyne co się dowiadujesz, to że Plus ma nową promocję a Twój znajomy zaprosił Cię do Mafia Wars. Co robisz, kiedy każde słowo zamienione z Twoim ojcem skutkuje szantażem emocjonalnym ze strony matki, podwójną awanturą i nie odzywaniem się już z nikim w Twoim domu, łącznie z rybkami, które dzisiaj rzuciły focha na to, że chciałam je nakarmić i z pogardą dla wolno opadających płatków pokarmu odpłynęły na drugi koniec akwarium (choć podejrzewam, że ktoś po prostu mógł je już wcześniej poczęstować żarciem i to niekoniecznie jest spisek przeciwko mnie). Bo ja, Little Runaway, poszłam nad jezioro, jak zawsze. Uciekłam, schowałam się tam, gdzie nikt mnie nie będzie szukał, posiedziałam, uspokoiłam się. A potem musiałam znowu uciekać przed kolejną kłótnią, tym razem na rowerze. Potem spróbowałam pobujać się w czyimś towarzystwie, ale nawet oglądanie głupich filmików na jutubie i jedzenie czekoladowo-mentolowych cukierków czasem po prostu nie pomaga. Co wtedy? Wtedy, po dwóch dniach ciągłego naprzemiennej ochoty zabicia czegoś fluffiastego i słodkiego i wybuchnięcia płaczem dochodzi się do punktu, kiedy rozumiesz, że musisz odpuścić. Dać rzeczom potoczyć się samym. Nie sprawdzać fejsa co minutę, zaakceptować to, że Twoi rodzice są bardziej popieprzeni niż stado gimnazjalistek, wycofać się. A potem włączyć Jasona Mraza, otworzyć okna na oścież i zacząć tańczyć. I'm living my life easy and breezy, with peace in my mind. Innego sposobu nie ma. [X]

I tak, wróciłam. Mam nadzieję, że na dłużej. :)