poniedziałek, 5 listopada 2012

łot is dis pis of szit?

O ho ho ho ho, jaka zła Natalka, patrzcie tylko. Zamiast pobożnie zabrać się za robotę w czas, obżerała się przez święta domowymi obiadkami. A potem siedzi po nocach, płacze, że projekty niezrobione, na wykłady nie chodzi bo walczy z fotoszopem, wpiernicza bananowe płatki śniadaniowe z Biedry i generalnie, nołlajfuje na maksa. No ale co zrobić, w końcu pogoda nie taka, dużo innych rzeczy do zrobienia (w tym oglądanie po pierdylion razy tych samych filmików na jołtubie), dysfunkcja systemu motywacji no i huragan w Hameryce. Tak, wszystko przez huragan, dlatego mi się nie chce. Na pewno.
No a generalnie, to chciałabym skorzystać z okazji i pozdrowić mamę, tatę, babcię (pierogi miotą!) i znajomych, skoro już do tych internetów siadłam (no co, wolny kraj, pozdrawiam gdzie chcę i kogo chcę. kij, że środek posta). I Martę P, tak randomowo, bo czyta czasem moje wyżalanie na ekranie.
Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości biorąc pod uwagę tego bogatego merytorycznie posta to tak, nudzi mi się. O, i w sumie nawet wymyśliłam teorię dlaczego! Otóż: nudzi mi się, mimo że mam dużo do roboty. Ale że nie chce mi się robić tego, co mam do zrobienia, a beztroskie oddanie się rozrywkom wywołuje u mnie poczucie winy, że nie robię tego co muszę, to siedzę sobie w takim półstanie, tocząc duchową walkę. I nudząc się. Bo duchowe walki nie zawsze są tak zajmujące jak Pamiętniki z Wakacji.
Ale nadal, mimo wszystko, Natalka jest optymistką - wierzy szczerze, że kiedyś jej się zachce i wtedy powstanie taki post, że rozjebie kosmos. Dobra, kończę, wstydu sobie szczędzę.




1 komentarz:

  1. Ja też tak robię. Jak muszę dużo zrobić, to robię coś zupełnie innego. Życie jest zue ;<

    OdpowiedzUsuń