wtorek, 7 maja 2013

Go away!



To taki właśnie wieczór - kiedy zmęczona całym dniem wracam do pokoju, ignoruję bałagan i projekty na czwartek, biorę gorący prysznic, włączam muzykę i po prostu jestem - sam na sam ze sobą. Nie chcę i nie potrzebuję towarzystwa ludzi, wyłączam fejsa, włączam tryb "go away". Jedynym problemem, jaki podejmuję się rozwiązać jest dzisiaj wybór pomiędzy książką, którą zaczęłam, a poleconym filmem. Tak spokojna dawno już nie byłam. Nie wiem, ale być może to zasługa gór, a może sziszy, Stevena Wilsona i długo wyczekiwanego spotkania. Fakt faktem: w tym momencie, oprócz świętego spokoju, nie potrzeba mi nic.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz