Tak sobie przeglądałam tego mojego bloga, przeglądam i nagle takie: ło jezu matko bosko, ale śmierdzące smęty daję! I mi nic plebsy niemyte nie mówią, że zżydziły się posty - jakieś słitfocie, jakieś pitolenie o marlenie i inne niggerskie zagrywki. Nie, nie to, że nagle znalazłam sobie jakiś ambitny, interesujący temat, nic z tych rzeczy, nadal wierna sobie i swoim sprawom olewam wylewnie wszystkie społeczno - polityczno - ideologiczno - jakieśtam problemy. Trochę to i snobistyczne jest, ale w końcu przed słowem "blog" zwykle stawiam zaimek dzierżawczy "mój", co sugeruje wysoki poziom egocentryzmu w moich postach. A może po prostu jestem za leniwa, żeby włączyć myślenie i napisać coś sensownego o wielkich sprawach tego świata. A przydałoby się. Włączyć myślenie, znaczy się. Bo to jednak czasem w życiu się przydaje, no. Podobno. Tak mówią.
Taaaakże tego. Obiecuję nic nie pisać,dopóki nie będę miała o czym. Żeby nie było już takich dodupnych postów o niczym, takich jak ten na przykład.
A tam, skoro blog twój, to i pisanie i o dupie i nawet o niczym jest całkiem uzasadnione!
OdpowiedzUsuń