groźba wisi nade mną jak wołanie
przepowiednia wrodzonego w komórki skóry nieszczęścia
rozpięta blado nad moim nibybyciem
niepotrzebnie
niepotrzebnie umierają pod moimi palcami jasne drzazgi szkieł
ja z popękanych być i z popękanych twarzy
poskładam od nowa jasne odbite światło
które prześwieca mi przez dni
na przekór wieszczom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz