piątek, 1 listopada 2024
środa, 28 czerwca 2023
That girl
That daydreaming girl looking up in the sky looking for clouds shaped as hope, I wish her fresh flowers on the table
That sad girl in the last row of class tables, doodling her unspoken heart into empty notebooks, I wish her that gentle presence of a friend she missed so much
That heartbroken girl, holding too much pain in her shattered fingers, looking down at sidewalks from her windows at dawns, wishing to accidently slip while smoking way too many cigarettes, I wish her bright open windows and a soft breeze, grass under her feet so she can fall softly and rest
That little girl counting days for her father to come back, I wish her no more goodbyes
That girl whose mother didn't want to read her favourite book, I wish she takes time to listen to her own stories because they do matter
To that heartbroken girl who clinched her life to her baby's happiness, I wish she knows she is doing enough
To that girl who believed her name was Abandoned, I wish a new name she can give herself
To that girl who hated what she saw in the mirror, I wish her passionate kisses on her soft, life-giving belly
To that girl, I wish she knows that loving her can be easy
It was not your fault, it was not your fault, it was not your fault
You didn't choose this
But you can choose to make any wish come true
poniedziałek, 26 grudnia 2022
Chciałam Twojego ciepłego głosu, oszałamiającego zapachu bursztynu. Tysięcy lat zamkniętych w momentach.
Kocham ducha, echo poprzednich wcieleń, zamkniętę w szklanym pudełku wspomnienie i sen. Zawsze gdzieś bardzo blisko, zawsze po drugiej stronie.
Wszystko się kończy, zsuwa się w nicość. Twoje siwe włosy przypomniały mi jak szybko mija czas. Czas można przepisać, mówiłam sobie kiedyś w taksówce gdy trzymałeś moją rękę.
Bawię się czerwoną nitką wokół mojego palca.
teorię chaosu?
czwartek, 28 lipca 2022
Bajka o Widzącej
Jej poczucie samotności, jej samotność ziarenka materii rzuconego w lodowatą przestrzeń oceanu nigdy nie malało. Nie łagodziły go ramiona kochanków, ani ramiona przyjaciół, ani ramiona ciepłych, rozgrzanych dobrem wrzechświata źdźbeł trawy. Jej własne ramiona też nie potrafiły wytulić z niej tego chłodu, który przybierał formę nieokreślonej, słonawej jak morska woda melancholii. Czasem różnobarwne nitki życia pozwalały jej na chwilę zapomnieć. Na chwilę tworzyły przed jej oczami fatamorganę falujących, różnobarwnych świateł w których zatracała się ochoczo wszystkimi zmysłami.
Miała blisko trzydzieści lat kiedy zrozumiała, że to nieustanne poczucie oderwania wynika z wady wzroku. Tak, właśnie z wady wzroku.
Widziała więcej i dalej, głębiej zaglądała w oczy, sięgała wzrokiem pod tkaninę materii i próbowała - długo i usilnie - porozmawiać o tym co widzi. Kiedy jednak tylko zabierała się za to, brakowało jej słów. Słowa, wymyślone przez tych, którzy widzą tylko tu i teraz nie miały takich przymiotników, takich czasowników i rzeczowników, które opowiadałyby o sprawach duszy w jasny i prosty sposób. Kiedy tylko otwierała usta, jej słowa brzmiały kaleko, niezgrabnie i wtedy najczęściej milkła, speszona ich nieadektwatnością.
Próbowała więc malować, ale było za mało kolorów i potem długo płakała w nocy, bo żaden ziemski kolor nie był nawet podobny do koloru jej duszy.
Chciałaby to wytańczyć, ale nogi i ręce, poddatne prawom fizyki, zbudowane z atomów, pierwiastków, komórek, włókien i tkanek, nie potrafiły nadążyć za jej myślami.
Nikt jej nie słyszał. Nikt nie rozumiał. Była ziarenkiem materii w lodowatej przestrzeni.
Marzyła nocami o staniu się zwykłą dziewczyną, z oczami jak każde inne, z czasem wypenionym tym, co robią zwykłe dziewczyny w zwykłym, małym świecie, gdzie jest dużo miejsca na zwykłe ludzkie historie, a mało na samotność ziarenka materii.
Teraz, celowo zamyka czasem oczy, bo łatwiej jest nie widzieć nic, niż widzieć za wiele. Nikomu już nic nie tłumaczy, nie miesza farb, nie próbuje wytańczyć smutku. Oswaja swoją samotność, głaszcze jej śliskie pióra. Zamyka oczy i pozwala sobie Czuć i Widzieć. Chowa te obrazy w sobie i trzyma je w sercu jak największy skarb. Czasem tylko jeszcze otwiera stary, pokreślony zeszycik i bazgra w nim kilka nieadekwatnych słów.
niedziela, 5 czerwca 2022
K.
Bałam się Ciebie spotkać
Bo czułam, że spotkanie zrodzi pożegnanie.
A ja nie lubię się żegnać. Nie umiem, nie mam już siły na kolejne do widzenia.
I ten strach obracałam nerwowo w palcach zanim Cię zobaczyłam w hipsterskiej kawiarence.
Teraz, kiedy już pożegnanie wisi w powietrzu niedomówionymi słowami, szukam zgody w sobie na nieustanny przepływ spotkań i pożegnań, układam się z tym rytmem życia na nowo, próbuję ten niekomfortowy stan oswoić w sobie.
Bo tak już to płynie, taka jest natura świata. Przypływy i odpływy. Pozorne posiadanie i pozorne tracenie. Nigdy nic nie jest na zawsze, nigdy nic na pewno. Próbuję odnaleźć poczucie bezpieczeństwa w zmienności rzeczy, w braku stałego gruntu, choć moje stopy wszystkimi ściegnami i kostkami chcą stałości ziemi.
I próbuję ugłaskać marzenie swojego ego,
o dzień dobry
bez do widzenia.
poniedziałek, 10 stycznia 2022
Szczęście
Czy nie tego właśnie chciałam? Dotknąć jej. Złapać na moment. Na dzień. Na rok. Na chwilkę chociaż.
Więc czemu kulę się z zimna na jałowej, przeoranej ziemi, czemu liczę powalone drzewa i rozorane łąki? Otworzyłam wszystkie furtki na oścież, a przyszedłeś do mnie nawałnicą. Patrzyłam jak wyrywasz moje święte drzewa, których cieniem dzieliłam się z Tobą w upalne lata; widziałam jak płoną moje niezapominajki, moje frezje, moje konwalie i polne stokrotki - te, co rosły moją troską, czasem i sercem.
Stoję na gołej, zmarzniętej ziemi, stopy mam bose i serce mam bose. Wołam ćmy, rozniecam dla nich światełka i czekam.
Może kiedyś wrócą.
sobota, 20 listopada 2021
mój dom
mieszka we mnie
wilgocią w oczach kiedy nikt nie widzi
tylko kiedy nikt nie widzi
ważne, żeby była bezgłośna
nienamacalna
niewyczuwalna
czy wiesz, że można wyć z bólu bez szmeru
opanowałam tą sztukę w wieku lat pięciu i praktykuję nadal
wilgoć w oczach
jest zaproszeniem do rzezi
niewinnych winnych posiadania serca
i nie zepchnięcia bólu w mrok
zasady są proste
wygra ten, kto zje swoje serce
zanim to zrobi ten drugi
więc zjadam od lat trzydziestu, niewiele mi go zostało
moje niezabliźnione serce staje mi w gardle strachem
ups.
okruszki mojego serca na lśniącym marmurze
niewybaczalny błąd w niewybaczalnym domu
już drżą jej nozdrza
już ostrzy pilniczkiem paznokcie i maluje je starannie na kolor mojej krwi
gotuje się do skoku
w nienagannie dobranych szpilkach
no chyba, że ktoś nas widzi
to wtedy miłość