sobota, 17 marca 2012

Quite lucky shamrocks


Dziś króciótko, bo jestem dziwnie zmęczona. Po pierwsze: na VH1 zafundowali mi dziś całkiem miły poranek. Pięć zacnych songów pod rząd i od razu człowiek inaczej patrzy na świat C: Po drugie, wygrałam zabieg na włosy. Niby nic, ale zawsze więcej niż zazwyczaj. A i tak im się przyda, strasznie zniszczone są. Po trzecie, brat cioteczny wygrał dziś walkę na turnieju (trenuje kick boxing), co mi niesamowicie poprawiło nastrój. Ładnie się bił, zaiste. Może kiedyś będę miała w rodzinie jakiegoś mistrza ;) Po czwarte, mam kolejny pomysł na studia. Po piąte, zapomniałam, że dziś moje ulubione święto. I nie wiedzieć czemu siedemnasty marca oprócz Irlandii kojarzy mi się  z zapachem Adidas Fruity Rythym. Ale to dobre skojarzenie.
Dorzucam jedną z moich ulubionych piosenek Flogging Molly i robię próbę generalną śmierci. Branoc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz