wtorek, 17 stycznia 2012

Regular day

Dzień jak co dzień, nie ma się czym pochwalić. Wstałam po szlachecku, koło południa, obejrzałam Great Expectations (ooooch, ten kilmat Londynu XIX w. i to do tego taki... mhroooczny), zrobiłam rodzicom prezent na rocznicę ślubu i siedzę na fejsie. A pomyśleć, że w tym czasie mogłabym robić coś wielkiego i twórczego! (To dlatego nigdy nie będę Da Vincim, Monetem ani Edisonem, za dużo fejsbuka xD) Btw, ciekawe, czy Van Gogh by wstawiał swoje rysy na deviantarta, gdyby żył współcześnie?
Ale (zawsze jakieś jest, no nie?) mimo mojej radosnej bezproduktywności, nadal lubię się motywować do życia pełnią życia tego typu filmikami. Ta dam!




A. No i umówiłam się na kino z peruwiańskim przyjacielem. Nadal nie wiem, jak pokonamy przeszkodę w postaci kilkucyfrowej liczby kilometrów ani ćwierćdobowej różnicy strefy czasowej, ale co tam. I tak obejrzymy "Shame" razem :D A przynajmniej spróbujemy :))

2 komentarze:

  1. ten filmik jest genialny.
    a może pokażesz swoją produktywność w postaci jakiegoś liryka, co ?

    OdpowiedzUsuń