Zmiany, zmiany, zmiany. To planuję w najbliższych kilku miesiącach. O ile motywacja mnie nie zawiedzie, być może za pół roku powstanie nowa ja. Nie dosłownie nowa... ale ulepszona.
Pierwsza sprawa, włoski. Rozmawiałam już z jednym Włochem na temat korków. Ma co prawda napięty grafik, ale za tydzień, góra dwa będę wiedziała, czy uda mi się wcisnąć do niego na korki. Byłoby dobrze.
Druga sprawa, kurs rysunku. Nie jestem pewna, czy się uda, ale w sumie chciałabym. Od zawsze marzyłam o szlifowaniu swoich samouczniowskich umiejętności w tym względzie.
Trzecia rzecz, kurs prawa jazdy. Najwyższy czas. Zgaduję, że wolność poruszania się dobrowolnie po cywilizowanym świecie bez spóźniających się pociągów i zatłoczonych busów musi być przyjemna.
Czwarta - dieta i sport. Jeśli dobrze pójdzie, w spokojnym tempie i bez głodówek za sześć miesięcy zmieszczę się spokojnie w BMI. Nie jem cukrów, tłuszczów i węglowodanów. Jak najmniej znaczy się. Białko, warzywa i błonnik - mój nowy cel. I woda. Dużo wody. No i już zorientowałam się w cenach siłowni i basenu. Trochę na karnety pójdzie, ale chyba warto zainwestować w siebie.
Piąta rzecz - Neokatechumenat. Może i bez entuzjazmu, ale spróbuję. A nuż nie będzie tak źle.
I przede wszystkim... zna ktoś jakieś porządne techniki motywowania? :D
czekolada i inne słodycze to najlepsze techniki motywacyjne :D
OdpowiedzUsuń