sobota, 14 stycznia 2012

Who am I?

No właśnie. Z tym mam największy problem. Samookreślenie siebie jest dla mnie jak próba ułożenia z bułki tartej rogalika. Za dużo kawałków i żaden nie pasuje.
Jeśli założyć, że życie zaczyna się wtedy, kiedy ktoś zna Cię w całości i kocha Cię, to ja jestem rozkładającym się trupem z larwami pomiędzy kośćmi. Albo poaborcyjnymi szczątkami dziecka raczej, bo najwidoczniej nigdy nie żyłam. 
I to jest, niestety, prawdą. Każdy zna mnie od jakiejś strony, a żadna z nich nie jest prawdziwa.
Dla znajomych z oazy - wesoła, zwariowana, wierząca dziewczyna. Pobożna. Katoliczka. (Już jak to czytam zbiera mi się na śmiech).
Dla rodziców - wredna, zamykająca się wiecznie w pokoju,  pyskata, niewdzięczna córka, a do tego epicki leń i bałaganiarz.
Dla znajomych ze studiów - przeciętna, narzekająca, średnio-wierząca, niewarta większej uwagi jakaśtam dziewczyna.
Dla znajomych z Internetu - perwersyjna i wyuzdana, przewrażliwiona na punkcie swojego dziewictwa, nieodpowiedzialna i niesłowna koleżanka od durnych rozmów.
Dla siebie samej - nieatrakcyjna, nudna dziewczyna z nabałaganionym życiem (tego, że zwalam całą winę za to jaka jestem na błędy rodziców i nieżyczliwość środowiska chyba nie trzeba wspominać?), uciekająca w Sieć przed wszystkimi problemami i samą sobą.

No i teraz: BUM! Żadna z wersji nie jest prawdziwa! Ha. Ha. A wszystkie jak najbardziej zaistniały w czasie i przestrzeni. Powiem więcej: wszystkie egzystują jednocześnie!
Patrzcie, jaka ze mnie uzdolniona komediantka! Może jednak powinnam iść na to aktorstwo? Doświadczenie już mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz